16,379 steps and a smile at the end of the day – #poprzeczka challenge still going strong!
Another day done. And it was actually quite lovely!
Even though my step count today stopped at 16,379, I feel like it was one of those days when movement wasn't a task, but just part of the natural rhythm of life.
Morning routine – classic – kids scattered to school and preschool, and I headed to work... this time on assignment.
The preschool I worked at today is tiny. Cozy, with a warm vibe. And only nine kids – which, compared to my usual lively "Yellow" group, felt like... a vacation! 😅
The day went by slowly. We took the kids out to a playground nestled between buildings, then it was lunchtime, nap time, and peace. That kind of peace doesn’t usually exist in my world! I had almost a full hour of quiet and honestly didn’t know what to do with myself. I even finished work half an hour early because the children were picked up so quickly – things like this only happen when I’m away!
During the day, I managed to get in three walks:
🚶♀️to work,
🚶♀️from work,
🚶♀️and one just for fun.
On top of that – a visit to the beautician. Because hey, if there's a little time to spare, why not treat yourself?
The evening was spent with my family – simple and warm. The kids, my husband, the usual happy chaos – everything in its place.
It’s not always about breaking records. Sometimes, a good day is just a mix of movement, calm, and a little joy.
And when you add in a bit of self-care and time with your loved ones, that’s already a full package of positive energy 💛
@poprzeczka – I’m still in! Maybe tomorrow I’ll throw in a few more steps… or at least find that balance again.
Because in the end, it’s not only the numbers that count, right?
16379 kroków i uśmiech na koniec dnia – #poprzeczka trzyma poziom!
Dzień zaliczony. I to całkiem przyjemnie!
Chociaż licznik kroków zatrzymał się dziś na 16379, czuję, że był to jeden z tych dni, w których ruch nie był tylko obowiązkiem, ale naturalnym rytmem codzienności.
Z rana – klasyk – dzieciaki rozrzucone po świecie: jedno do szkoły, drugie do przedszkola, a ja ruszyłam do pracy… tym razem na delegację.
Przedszkole, w którym dziś pracowałam, jest maleńkie. Takie kameralne, z duszą. I tylko dziewięcioro dzieci – co przy mojej codziennej „żółtej” ekipie brzmi jak... wakacje! 😅
Dzień płynął powoli. Wyszliśmy z dziećmi na plac zabaw między kamienicami, a potem – obiad, drzemka, cisza. Cisza, która normalnie nie istnieje w moim świecie! Miałam prawie godzinę zupełnego luzu i aż nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Pracę skończyłam pół godziny przed czasem, bo maluchy szybciutko się rozeszły – takie rzeczy tylko na wyjazdach!
W ciągu dnia zaliczyłam trzy spacery:
🚶♀️do pracy,
🚶♀️z pracy,
🚶♀️i jeden dla czystej przyjemności.
Dodatkowo – wizyta u kosmetyczki. Bo skoro już udało się wygospodarować chwilę, to czemu nie dać sobie odrobiny troski?
Wieczór spędziłam z rodziną – najzwyczajniej, najcieplej. Dzieci, mąż, domowy rozgardiasz – wszystko na swoim miejscu.
Nie zawsze chodzi o bicie rekordów. Czasem wystarczy dzień, który ma w sobie trochę ruchu, trochę ciszy i trochę przyjemności.
A jak do tego dochodzi jeszcze kosmetyczka i czas z bliskimi, to dla mnie to już pełen pakiet dobrej energii 💛
@poprzeczka – wchodzę w to dalej! Może jutro dorzucę jeszcze kilka tysięcy kroków… albo przynajmniej znowu znajdę równowagę.
Bo w końcu nie tylko liczby się liczą, prawda?
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io