Birthday BBQ Saturday with an Active Twist!
Yesterday, my step count reached 10,386 – not bad at all, especially considering we spent most of the day at a family barbecue on the allotment, celebrating my nephew’s birthday. The weather wasn’t exactly on our side – it was chilly and windy – but the good vibes kept everyone warm.
I managed to squeeze in just one walk, but it was a solid one. I also went for a short bike ride and threw in some impromptu workouts – a bit of trampolining and exercises using the fence (when you don’t have a gym, you make do!). So yes, physical activity – check!
Kamil was really happy with his birthday gift – he immediately tested out the skateboard we gave him and I think he even managed to avoid any wipeouts (or he covered them up well!). The whole day was filled with laughter, conversations, and family fun. In the evening, we decided to stay overnight at the allotment – and it turned out to be a great idea. We had plans to chat by the fire, but everyone passed out before I could count the mosquitoes buzzing overhead.
All in all: the weather didn’t deliver, but the people and the atmosphere more than made up for it. Days like this are the perfect reset for both body and mind.
Urodzinowo-grillowa sobota z aktywnym zakończeniem!
Wczoraj licznik kroków zatrzymał się na 10386 – całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że większość dnia spędziliśmy na rodzinnej działce, świętując urodziny mojego bratanka przy grillu. Choć pogoda próbowała nam trochę pokrzyżować plany – chłód i wiatr dawały o sobie znać – to nastroje były gorące!
Wpadł tylko jeden spacer, ale za to konkretny, a do tego dorzuciłam jeszcze krótką przejażdżkę rowerową i trochę spontanicznego ruchu – od skakania na trampolinie po ćwiczenia przy płocie (jak się nie ma siłowni, to się ćwiczy z tym, co jest!). Ruch zaliczony, endorfiny odhaczone.
Kamil był zachwycony prezentem – jego nowa deskorolka od razu poszła w ruch i chyba nawet udało mu się nie zaliczyć gleby (albo sprytnie to ukrył). Dzień upłynął pod znakiem śmiechu, rozmów i rodzinnych wygłupów. Wieczorem podjęliśmy decyzję, że zostajemy na noc – i to była świetna decyzja. Chociaż planowaliśmy pogadać jeszcze przy ognisku, to wszyscy padliśmy szybciej, niż zdążyłam policzyć komary nad głową.
Podsumowując: pogoda nie dopisała, ale ludzie i atmosfera – jak najbardziej. Taki dzień to najlepszy reset dla ciała i głowy.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io